-Witam! - powiedziałam słodkim głosem. - Zawsze chciałam poznać piłkarzy Realu Madryt - zaświergotałam.
-Panienko Lemaire, to chłopcy są zaszczyceni, że mogą panią poznać - odparł śmieszniutki prezes klubu.
-Tak - pokiwał gorliwie głową niższy brunet. Karim wpatrywał się we mnie jakby zobaczył ducha, w sumie... Nie widzieliśmy się prawie trzy lata. - Mesut Ozil! - wyciągnął rękę, a gdy podałam mu swoją ucałował ją szarmancko.
-Karim Benzema - warknął Francuz. Uśmiechnęłam się do niego filuternie.
-Mar Lemaire - puściłam mu oczko. Jednak jego spojrzenie było lodowate. Nie takie radosne, żywiołowe, pełne miłości... Nic z tych rzeczy.
-Mój drogi Florentino - zaskrzeczał Abdul. - Porozmawiajmy, a Marlene na pewno świetnie poradzi sobie w towarzystwie twoich piłkarzy - pocałował mnie w dłoń. - Dziękuję, najdroższa.
-Spędzać z tobą czas to czysta przyjemność - odparłam kurtuazyjnie i odeszli. Odetchnęłam z ulgą i wzięłam kieliszek szampana od przechodzącego kelnera. Piłkarze nawet nie drgnęli. - Co słychać? - zagadnęłam.
-Wcześniej było nudno - odpowiedział Mesut.
-Karim? - skierowałam wzrok na Francuza.
-Chodź - odwrócił się na pięcie i pociągnął za sobą kumpla.
-Powaliło cię?! - syknął. - Mieliśmy ją zabawiać! - opierał się.
-Sama też będzie się doskonale bawić - warknął.
-Do zobaczenia, Karim - puściłam mu oczko i odeszłam.
-Leci na ciebie! - wyszeptał Mesut, gdy zniewalająca blondynka zniknęła w tłumie.
-Nie - zaprzeczył Francuz i oparł się o ścianę w kącie.
-Widziałem! - wytrzeszczył oczy, które i tak należały do rodzaju tych wyłupiastych.
-Stary - rozejrzał się czy aby ktoś ich nie podsłuchuje. - Nie leci, ona po prostu... - urwał i przetarł twarz dłonią.
-No, co?! - zniecierpliwił się.
-To moja żona - szepnął, a Niemiec otworzył usta z zamiarem powiedzenia czegoś, ale żaden dzwięk się z niego nie wydobył.
-Żona? - zaskrzeczał po dłuższej chwili. - Nie mówiłeś, że masz żonę! - wrzasnął.
-Stul dziób! - podskoczył. - Nikt nie wie! Czego nie rozumiesz w słowie "nikt"?! - uniósł dłoń jakby chciał go strzelić, ale się powtrzymał.
-Ale żona? - nie mógł uwierzyć.
-Tak, ale nam nie wyszło - rozłożył ręce.
-Czekaj... - zamyślił się. - Musiało to być z dwa lata temu, zanim przeszedłem do Realu, nie?
-Trzy - sprecyzował.
-Nie macie rozwodu?
-Nie.
-Bo?
-Jakoś tak wyszło. Przysłała do mnie prawnika, jakiegoś posranego gnojka z polecenia obrzydliwie bogatego Araba... Przegoniłem go i powiedziałem, że jak chce rozwodu niech się sama zjawi. Oto jest! - strzelił palcami. - Nie chcę o tym gadać. Myślałem, że Mar to zamknięty rozdział mojego życia.
-Jak ma być zamknięty jak jesteście małżeństwem? - zmarszczył czoło.
-Nie pomagasz - warknął.
Usiadłam wygodnie na czekoladowej kanapie w swoim hotelowym pokoju i spojrzałam na panoramę nocnego Madrytu.
Karim, pociągający jak dawniej. Nadal ma ten hipnotyzujący błysk w ciemnych oczach. Zmężniał przez te trzy lata, stał się prawdziwym facetem.
Moim mężem.
Wyjęłam z pudełka obrączkę i założyłam na palec. Złoto zalśniło w słabym świetle nocnej lampki.
Na pozór się zmienił, ale dostrzegałam w nim chłopaka, którego pokochałam. Kto wie jak wyglądałoby moje życie gdyby nie on?
Teraz potrzebuję tylko rozwodu, zakończenia tej niekończącej się opowieści.
Mam dwadzieścia jeden lat i co osiągnęłam? Wyszłam z biedny, chyba przeżyłam już wielką miłość, mam prawie byłego męża, trochę kasy na koncie, wiele romansów, kilka złamanych serc (nie moich, swoje złamałam tylko raz)... Och, zapomniałabym! Jestem na świecie sama jak palec, bez rodziny.
Na razie mam jeszcze męża, ale na razie. Postaram się, żeby skończyło się to jak najszybciej i czas ruszać dalej. Świat ma mi jeszcze wiele do zaoferowania.
Nie wiem kiedy pojawi się nowa notka i musicie mi to wybaczyć. Mam trochę nauki i brakuje mi czasu na blogi. O odcinki na Unice nie musicie się obawiać, mam spory zapas ;)
Zapraszam do zerknięcia w zakładkę "moje".
Zapraszam do zerknięcia w zakładkę "moje".
Ha! Zgadłam, że są nadal małżeństwem. Ma się to "coś" *_* Jestem strasznie ciekawa tych ich perypetii rozwodowych. A może do rozwodu nie dojdzie? Kto wie :D Ja z takim Karimem rozchodzić bym się nie chciała, ot co! Mówiłam już, że uwielbiam, ubóstwiam, kocham miłością szczerą i bezgranicznie piłkarską Mesuta? A twoim opowiadaniu to w ogóle! :D
OdpowiedzUsuńOoooj, co tak krótko?... No to jak nikt nie wiedział o ślubie, całkiem nikt no to ogólnie fajnie. Haha, Ozil dodaje kolorów, myślę, że bez niego byłoby nudniej. No cóż. Coś mi się nie wydaje, żeby Karim tak łatwo dał rozwód Marlene. Ale kto wie..? Czekam na dłuższy ciąg dalszy! :)
OdpowiedzUsuńjak dobrze, że znalazłam tego bloga! nie dość, że jest o Karimie to zaczyna się rewelacyjnie! widać, że piłkarz i Marlene nie są przykładnym małżeństwem, a ich znajomość jest dziwna. Mesut w tym opowiadaniu jest cudowny! czekam z niecierpliwością na kolejny!
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że i tak do siebie wrócą. Prawdziwa miłość zawsze zwycięża :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy Karim i Marlene dojdą do porozumienia i wrócą do siebie. Mam nadzieję, że tak ;)
OdpowiedzUsuń