1. Gdy los się nam uśmiecha, spotykamy przyjaciół, a gdy nam jest przeciwny, ładną kobietę.

-...oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci - powiedziała i uśmiechnęła się promiennie. - Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci! - dokończyła i puściła chłopakowi oczko.
-Ogłaszam was mężem i żoną! - wyrecytował ksiądz po wymianie obrączek. - W końcu - dodał cicho. - Pocałuj ją - machnął ręką, a chłopak przyciągnął do siebie dziewczynę i złożył na jej ustach słodki całus.
-Po wszystkim zapraszamy na kielicha - szepnęła do księdza, który wzniósł oczy do nieba i wrócił do odprawiania ślubnej mszy.
-Będziesz zawsze moja - zaśmiał się chłopak, gdy wyszli z kościoła.
-Innej opcji nie biorę pod uwagę - przytuliła się do niego. - Mój ojciec mnie zabije. Kto normalny bierze ślub dzień po osiągnięciu pełnoletności?
-A kto tu mówi o kimś normalnym, Mar? - cmoknął ją w czubek nosa.
-Racja, Benza, racja - pokiwała głową. - Teraz należy mi się noc poślubna, albo kilka - oblizała lubieżnie wargi.
-Ech, Marlene, doprowadzasz mnie do...
-...wzwodu? - wpadła mu w słowo i zachichotała. - Chodź, mężu! - pociągnęła go za rękę.

 

Olśniewająco piękna blondynka siedziała na kanapie w luksusowym apartamencie w samym sercu Dubaju. Z okien rozciągał się widok zapierający dech w piersiach. Jednak ona nie patrzyła na krajobraz. Na kolanach miała pudełko, a w pudełku kilka drobiazgów. Między innymi obrączkę ze złota, którą teraz obracała w palcach. Po wewnętrznej stronie były wygrawerowane literki i cyferki, które układały się w prosty napis: Marlene&Karim 11.06.2009 r.
-Kochanie? - Postawny brunet zwrócił się do niej po angielsku i ucałował ją w czoło.
-Tak? - pośpiesznie zamknęła pudełko.
-Wszystko dobrze, moja piękna? - usiadł obok niej i położył dłoń na jej kolanie.
-Oczywiście, Nasser - uśmiechnęła się do niego słodko.
-Panie - W drzwiach pojawiła się służąca. - Twoja żona prosi cię do siebie.
-Powiedź, że zaraz przyjdę - odparł i uśmiechnął się do blondynki. - Pewnie coś z małymi - wstał. - Zechcesz zjeść ze mną dziś kolację?
-Nasser? - też wstała. - Pytałeś czy zechcę zostać twoją żoną - popatrzyła mu odważnie w oczy.
-Czekam na twoją odpowiedź - pogłaskał ją po policzku.
-Nie - wzięła pudełko. - Przepraszam, ale nie - mruknęła i wyszła.
Bynajmniej nie chodziło jej o to, że Nasser miał już żonę i troje małych dzieci. Był Arabem, u nich to nic nadzwyczajnego. Dawał jej wszystko czego chciała, spełniał każde marzenie. Czuła się przy nim jak księżniczka i to jej jak najbardziej odpowiadało. Problem polegał na tym, że go nie kochała i nie chciała iść w ślady jego pierwszej żony, która była od niej młodsza rok i już dzieciata. Marlene miała dwadzieścia jeden lat i cały świat u stóp. Zwłaszcza mając tak okrągłe sumy na kącie... i zawrotnie długie nogi.
Miała też niezałatwioną sprawę z przeszłości, a ona bardzo nie lubiła niedokończonych spraw.
Chyba najwyższy czas się z tym zmierzyć.


Karim Benzema siedział na białej kanapie w swoim madryckim domu i z wysuniętym językiem grał na konsoli. Obok niego siedział jego najlepszy kumpel i robił niemal to samo.
-Wygrałem! - sapnął Mesut Ozil.
-Spierdalaj - jęknął. - Idziemy dziś na tą imprezę z Arabami?
-Tą z Realu, ale która oficjalnie nie jest obowiązkowa? - upewnił się Niemiec.
-Tak - pokiwał głową.
-Nie wiem, chcesz iść?
-Cristiano idzie?
-Powiedział, że go to pierdoli i woli posiedzieć z małym.
-To spoko, nie idziemy. - Włączył grę od nowa.
-A może chodźmy, chociaż się najemy - uśmiechnął się głupkowato.
-Tobie naprawdę się nudzi - jęknął.


To, że zerwałam z jednym szejkiem nie znaczy, że drugi nie udostępni mi swojego prywatnego samolotu, żebym wpadła do Europy.
W sumie, dawno nie byłam na rodzinnej ziemi, jeszcze kilka miesięcy i zapomnę jak wygląda Francja i jak wspaniały jest Lyon, moje rodzinne miasto. Zostawiłam tam tyle wspomnień, marzeń, celów... Zostawiłam tam dawną siebie po którą nie chcę wracać.
Moim miejscem docelowym dziś jest Madryt. W zamian za samolot muszę iść na jakieś przyjęcie, a potem jestem wolna. Wolna jak ptak! Uwielbiam to.

 

Karim stał sztywno obok Mesuta i leniwym wzrokiem przesuwał po ludziach zgromadzonych na przyjęciu.
-Umrę tu - szepnął do przyjaciela.
-Myślałem, że coś wyrwiemy - skrzywił się.
-Wiesz, ty lepiej tyle nie myśl - warknął. W tłumie dostrzegł zbliżającego się do nich Florentino Pereza w towarzystwie jakiegoś dziadka w długiej piżamie i długonogiej blondynki. Przez chwilę miał dziwne wrażenie, że skądś zna ten chód, ale stwierdził, że coś mu się przywidziało.
-Flori do nas pędzi - mruknął Ozil. - Zajebie się jak to kolejny "człowiek o szerokich horyzontach" - przedrzeźniał prezesa.
-I grubym portfelu - pokiwał głową Karim. - To się nazywa "nieobowiązkowa" biba - sapnął.
-Wolałbym siedzieć z małym szatanem Marcelo, oddać mu się w poniewierkę, pozwolić na wkładanie klocków do nosa i makaronu do uszu - jęknął.
-Stary - Karim popatrzył na niego jak na wariata. Zajmowanie się synem Marcelo to było prawdziwe wyzwanie. Mały Luca był nieobliczalny, a jego ojciec zamiast go uspokoić to się cieszył, że ma tak żywe dziecko.
-Chłopcy, to szejk... - zaczął Florentino, gdy do nich dotarł. Niestety z nazwiska Araba nie zapamiętali nic. Jak zwykle. - A to piękna, Marlene Lemaire - dodał. Benzema, który do tej pory nie zwracał specjalnej uwagi na przybyszy, spojrzał najpierw na zgrabne nogi blondynki obute w czarne szpilki, następnie na sukienkę, przez dziwne wzory do oczu...
Zielone oczy wpatrywały się w niego z szelmowskim błyskiem, tak dobrze mu znanym. Poczuł się jakby go piorun poraził.
Marlene!


Witam! Nowa historia, nowe przygody ;)
Karim... Mam nadzieję, że teraz mi się z nim uda.

  

A tak się Benza cieszy, że go w końcu wybrałam :D

4 komentarze:

  1. Karimmmm. Mmmm. Zobaczymy, nic do niego nie mam, nie ubóstwiam, ale historia zapowiada się bardzo ciekawie. Zastanawia mnie: kiedy wzięli rozwód? Mniejsza o to, teraz najważniejsze, żebyś ich jakoś spiknęła. I żeby był happy end. To nic, że dopiero pierwszy rozdział ;D Czekam na kontynuację nudnego przyjęcia, które za sprawą Marlene może stać się ciekawsze.. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahahahaha Ozil mój mistrzu! <3 Przy każdym jego tekście leżałam na klawiaturze ze śmiechu! Ale to dobrze, to dobrze bo przynajmniej poprawiłaś mi humor tymi waryjotami :D A Karim to najpierw od stóp zaczyna lustrować kobietę? I to swoją żonę ... a może już byłą? Coś mnie się wydaje, że dalej żone, ale pewnie się mylę jak zawsze cóż :D Mi oczywiście się bardzo podoba i będę czekała z niecierpliwością na nowości, teraz jak znajdę jakieś foto/wideo z Karimem to Ci będę podsyłała, żeby wena nie wyparowała :D Tak jak z Moratą robię młahahaha. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się ^^ I to bardzo xD Ciekawa jestem, jak zareaguje Marlene kiedy skapnie się, że stoi przed nią Karim xD Czekam z niecierpliwością na drugi rozdział. Informuj mnie na GG: 8675263. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. zapowiada się bardzo ciekawie :) Z wielką ochotą będę Ci towarzyszyła czytając kolejne opowiadanie :) Bardzo lubię Twoją twórczość :)Pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń